Tak więc kolejny powrót :) Na dole notka, enjoy:
Weszłam za blondynką, jeśli tak można było nazwać tą plastikową lalę do salonu i najspokojniej w świecie usiadłam na kanapie rzucając jej wyczekujące spojrzenie. Ona podeszła do mnie, złapała z całej siły za warkocz i podniosła na wysokość swojej twarzy:
-Jeśli jeszcze raz dotkniesz mojego chłopaka tymi swoimi pokrzywionymi łapami spalę ci te rude ścierwa, które nawet nie wyglądają jak włosy, po czym w wielką radością oskalpuję twoją twarz, rozumiesz mnie, tępa szmato?! - prawie,że krzyknęła po czym puściła mnie i z triumfatorskim uśmieszkiem skierowała się do kuchni. Siedziałam jeszcze chwilę skołowana na podłodze, po czym dotarła do mnie scena, która miała miejsce przed minutą. Rozjuszona wstałam i szybkim krokiem skierowałam się do miejsca jej pobytu, podeszłam bliżej i... z całej siły władowałam jej z pięści w twarz. Lata treningów boksu opłaciły się, ale źle wymierzyłam siły i przez przypadek złamałam jej nos, z którego teraz obficie kapała krew. Zayn zaczął tamować krwotok i pocieszać płaczącą "piękność" naraz. Harry i Louis złapali mnie za ramiona po obydwu stronach i pociągnęli po schodach na górę. Za nami pobiegł Niall ledwo powstrzymując napad śmiechu. Kiedy drzwi zamknęły się rozległy się wszelkie brawa,po czym wszyscy padliśmy na łóżko ze śmiechu.
-Ale jej przywaliłaś siostro! Hahaha zdałaś egzamin na naszą najlepszą przyjaciółkę! - wyjąkał pomiędzy chichotem Irlandczyk. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, a potem Niall wyszedł tłumacząc, że musi coś zrobić i zostawił mnie samą z moimi dwoma pedałkami.
-Słuchaj Lucy, może to dziwnie zabrzmi, ale wybrałabyś się dzisiaj z nami na imprezę? Tylko my i kilku znajomych. - powiedział Louis/
-Czemu ma to niby dziwnie zabrzmieć? Chętnie się z wami wybiorę gdzieś z dala od zakochanej pary i moich pseudo przyjaciółek, które olewają mnie na każdym kroku!
-To świetnie, przyjdź do nas o 18 okej ?
-Do zobaczenia! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi ich pokoju. Już z korytarza na górze słychać było jak bardzo zaaferowana jest sobą para roku, wykonałam zwrot do pokoju i ku zdziwionej minie chłopców rzuciłam krótkie "Pa" i zsunęłam się po rynnie w dół. Resztę dnia spędziłam na szkicowaniu,głównie była to Jessie, którą od zawsze lubiłam rysować. O około 16 wzięłam gorącą kąpiel i ubrałam się. Zeszłam po schodach, krzyknęłam wychodzę, złapałam mój plecaki skierowałam się do domu na przeciwko. Drzwi otworzył mi zaspany blondynek w samych bokserkach, zdążył tylko mnie przytulić, i wymówić"Lou, Hazz przy..", a już wesoła parka chłopaków wskoczyła mu na plecy przygważdżając biedaka do zimnej podłogi.
-No wstajemy, mieliśmy iść na imprezę! - powiedziałam wyciągając warkocz z pod czapki i zgarniając chłopców na zewnątrz, żegnając się z ospałym Niallem. Zasiadłam z tyłu, wychyliłam się równając głowę z chłopakami i zapytałam :
-No, to gdzie mnie zabieracie?
-Aaaa taki nasz kolega...urządza domówkę... - wyjąkał Harry.
-Czemu jesteście tacy tajemniczy? - zapytałam marszcząc brwi.
Nagle zamki w samochodzie zamknęły się i Louis ociągając się zaczął mi wyjaśniać:
-No bo wiesz, to jest taka ... inna domówka... dla gejów..
Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia:
-Jeju i po to robicie takie sekrety? Przecież nic nie mam do gejów, a wręcz niekiedy w ich towarzystwie czuję się lepiej niż w kobiecym gronie, mój kuzyn był gejem i często zapraszał mnie na swoje dziewicze imprezki...mmmmmm te pamiętam najprzyjemniej.
Chłopcy odetchnęli z ulgą i nasz boski kierowca Tomlinson skręcił w uliczkę zatrzymując się pod starą kamienicą. Wysiedliśmy i skierowaliśmy po schodach na trzecie piętro. Drzwi otworzył nam nie kto inny jak Nick Grimshaw, z którym z ochotą zapoznałam się, ponieważ jest moim ulubionym prezenterem radiowym. Kto jeszcze ze sławnych osób? Poza Nickiem i 2/5 One Direction nikogo. Tym lepiej, nie lubię otaczać się pięknymi i bogatymi. Rozejrzałam się wnikliwie i zauważyłam, że jestem tutaj jedyną dziewczyną. Przytuliłam się do boku Harry'ego, który poczochrał moje włosy. Podszedł do nas Louis ze szklankami w rękach, a po chwil dołączyła do nas jakaś para:
-O Lou-Lou, Hazz, to wasza? Adoptowaliście tą małą? - zapytał niższy, ciemnowłosy chłopak z zarostem, na oko 25 lat.
Zmierzyłam go wzrokiem i odpowiedziałam:
-Po pierwsze nie jestem małą, a po drugie nie, nie adoptowali mnie.
-Och, wybacz,więc cześć, jestem Ben a to mój chłopak Leo, od dawna znasz się z chłopakami? - kontynuował rozmowę uprzejmie, kiedy ni z tego ni z owego dało się usłyszeć jak ktoś krzyczy "WSZYSCY DO JACUZZI!!" i już gromada biegła na taras gdzie znajdował się średnich rozmiarów basen termalny. Chłopcy po prostu pościągali swoje ubrania i.. najzwyczajniej w świecie nago wskoczyli do basenu. Obserwowałam jak moi towarzysze pluskają się w wodzie siedząc na brzegu.
-Wskakuj do nas! - zachęcił mnie Louis.
Bez najmniejszych oporów zrzuciłam z siebie okrycie, związałam włosy i weszłam do rozkosznie ciepłego basenu. W mojej ręce spoczął drink. Usiadłam pomiędzy chłopakami i raz po raz wymienialiśmy między sobą pocałunki, niektóre mniej a niektóre bardziej gorące. Przerwałam zabawę i wyciągnęłam ich z wody, bo już widziałam, że mieli ochotę pobawić się we "wkładanego". Ułożyliśmy się w trójkę gdzieś na kanapie w jednym z pokoi rozległego apartamentu. Rano obudziłam się dosyć wcześniej przez chrapanie Hazzy. Nie wiem jak Louis może to wytrzymywać! Doczołgałam się do plecaka, spojrzałam na wyświetlacz telefonu,gdzie zobaczyłam napis informujący mnie o tym, że w mojej skrzynce odbiorczej znajdują się dwie nowe wiadomości.
Trochę krótszy taki i bezsensu w sumie,ale w połowie rozdziału zapomniałam o czym mam napisać o.O
Poświęcę na kolejny rozdział każdy wolny czas, a teraz pragnę zaprosić na moje drugie opowiadanie, które jest o Ziallu i gdzie dodam niedługo rozdział :) http://i-ze-bede-juz-na-zawsze.blogspot.com/
Zapraszam do komentowania obu opowiadań :)