sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 6

Tak więc kolejny powrót :) Na dole notka, enjoy:

Weszłam za blondynką, jeśli tak można było nazwać tą plastikową lalę do salonu i najspokojniej w świecie usiadłam na kanapie rzucając jej wyczekujące spojrzenie. Ona podeszła do mnie, złapała z całej siły za warkocz i podniosła na wysokość swojej twarzy:
-Jeśli jeszcze raz dotkniesz mojego chłopaka tymi swoimi pokrzywionymi łapami spalę ci te rude ścierwa, które nawet nie wyglądają jak włosy, po czym w wielką radością oskalpuję twoją twarz, rozumiesz mnie, tępa szmato?! - prawie,że krzyknęła po czym puściła mnie i z triumfatorskim uśmieszkiem skierowała się do kuchni. Siedziałam jeszcze chwilę skołowana na podłodze, po czym dotarła do mnie scena, która miała miejsce przed minutą. Rozjuszona wstałam i szybkim krokiem skierowałam się do miejsca jej pobytu, podeszłam bliżej i... z całej siły władowałam jej z pięści w twarz. Lata treningów boksu opłaciły się, ale źle wymierzyłam siły i przez przypadek złamałam jej nos, z którego teraz obficie kapała krew. Zayn zaczął tamować krwotok i pocieszać płaczącą "piękność" naraz. Harry i Louis złapali mnie za ramiona po obydwu stronach i pociągnęli po schodach na górę. Za nami pobiegł Niall ledwo powstrzymując napad śmiechu. Kiedy drzwi zamknęły się rozległy się wszelkie brawa,po czym wszyscy padliśmy na łóżko ze śmiechu.
-Ale jej przywaliłaś siostro! Hahaha zdałaś egzamin na naszą najlepszą przyjaciółkę! - wyjąkał pomiędzy chichotem Irlandczyk. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, a potem Niall wyszedł tłumacząc, że musi coś zrobić i zostawił mnie samą z moimi  dwoma pedałkami.
-Słuchaj Lucy, może to dziwnie zabrzmi, ale wybrałabyś się dzisiaj z nami na imprezę? Tylko my i kilku znajomych. - powiedział Louis/
-Czemu ma to niby dziwnie zabrzmieć? Chętnie się z wami wybiorę gdzieś z dala od zakochanej pary i moich pseudo przyjaciółek, które olewają mnie na każdym kroku!
-To świetnie, przyjdź do nas o 18 okej ?
-Do zobaczenia! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi ich pokoju. Już z korytarza na górze słychać było jak bardzo zaaferowana jest sobą para roku, wykonałam zwrot do pokoju i ku zdziwionej minie chłopców rzuciłam krótkie "Pa" i zsunęłam się po rynnie w dół. Resztę dnia spędziłam na szkicowaniu,głównie była to Jessie, którą od zawsze lubiłam rysować. O około 16 wzięłam gorącą kąpiel i ubrałam się. Zeszłam po schodach, krzyknęłam wychodzę, złapałam mój plecaki skierowałam się do domu na przeciwko. Drzwi otworzył mi zaspany blondynek w samych bokserkach, zdążył tylko mnie przytulić, i wymówić"Lou, Hazz przy..", a już wesoła parka chłopaków wskoczyła mu na plecy przygważdżając biedaka do zimnej podłogi.
-No wstajemy, mieliśmy iść na imprezę! - powiedziałam wyciągając warkocz z pod czapki i zgarniając chłopców na zewnątrz, żegnając się z ospałym Niallem. Zasiadłam z tyłu, wychyliłam się równając głowę z chłopakami i zapytałam :
-No, to gdzie mnie zabieracie?
-Aaaa taki nasz kolega...urządza domówkę... - wyjąkał Harry.
-Czemu jesteście tacy tajemniczy? - zapytałam marszcząc brwi.
Nagle zamki w samochodzie zamknęły się i Louis ociągając się zaczął mi wyjaśniać:
-No bo wiesz, to jest taka ... inna domówka... dla gejów..
Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia:
-Jeju i po to robicie takie sekrety? Przecież nic nie mam do gejów, a wręcz niekiedy w ich towarzystwie czuję się lepiej niż w kobiecym gronie, mój kuzyn był gejem i często zapraszał mnie na swoje dziewicze imprezki...mmmmmm te pamiętam najprzyjemniej.
Chłopcy odetchnęli z ulgą i nasz boski kierowca Tomlinson skręcił w uliczkę zatrzymując się pod starą kamienicą. Wysiedliśmy i skierowaliśmy po schodach na trzecie piętro. Drzwi otworzył nam nie kto inny jak Nick Grimshaw, z  którym z ochotą zapoznałam się, ponieważ jest moim ulubionym prezenterem radiowym. Kto jeszcze ze sławnych osób? Poza Nickiem i 2/5 One Direction nikogo. Tym lepiej, nie lubię otaczać się pięknymi i bogatymi. Rozejrzałam się wnikliwie i zauważyłam, że jestem tutaj jedyną dziewczyną. Przytuliłam się do boku Harry'ego, który poczochrał moje włosy. Podszedł do nas Louis ze szklankami w rękach, a po chwil dołączyła do nas jakaś para:
-O Lou-Lou, Hazz, to wasza? Adoptowaliście tą małą? - zapytał niższy, ciemnowłosy chłopak z zarostem, na oko 25 lat.
Zmierzyłam go wzrokiem i odpowiedziałam:
-Po pierwsze nie jestem małą, a po drugie nie, nie adoptowali mnie.
-Och, wybacz,więc cześć, jestem Ben a to mój chłopak Leo, od dawna znasz się z chłopakami? - kontynuował rozmowę uprzejmie, kiedy ni z tego ni z owego dało się usłyszeć jak ktoś krzyczy "WSZYSCY DO JACUZZI!!" i już gromada biegła na taras gdzie znajdował się średnich rozmiarów basen termalny. Chłopcy po prostu pościągali swoje ubrania i.. najzwyczajniej w świecie nago wskoczyli do basenu. Obserwowałam jak moi towarzysze pluskają się w wodzie siedząc na brzegu.
-Wskakuj do nas! - zachęcił mnie Louis.
Bez najmniejszych oporów zrzuciłam z siebie okrycie, związałam włosy i weszłam do rozkosznie ciepłego basenu. W mojej ręce spoczął drink. Usiadłam pomiędzy chłopakami i raz po raz wymienialiśmy między sobą pocałunki, niektóre mniej a niektóre bardziej gorące. Przerwałam zabawę i wyciągnęłam ich z wody, bo już widziałam, że mieli ochotę pobawić się we "wkładanego". Ułożyliśmy się w trójkę gdzieś na kanapie w jednym z pokoi rozległego apartamentu. Rano obudziłam się dosyć wcześniej przez chrapanie Hazzy. Nie wiem jak Louis może to wytrzymywać! Doczołgałam się do plecaka, spojrzałam na wyświetlacz telefonu,gdzie zobaczyłam napis informujący mnie o tym, że w mojej skrzynce odbiorczej znajdują się dwie nowe wiadomości.

Trochę krótszy taki i bezsensu w sumie,ale w połowie rozdziału zapomniałam o czym mam napisać o.O
Poświęcę na kolejny rozdział każdy wolny czas, a teraz pragnę zaprosić na moje drugie opowiadanie, które jest o Ziallu i gdzie dodam niedługo rozdział :) http://i-ze-bede-juz-na-zawsze.blogspot.com/
Zapraszam do komentowania obu opowiadań :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 5

Na dole notka :) Enjoy :

-O, impreza wymarła, ale chyba nie tutaj, jak widać całkiem dobrze się bawicie... - powiedziałam mrużąc oczy i patrząc, jak Zayn zakłopotany zaczyna szybko się ubierać, a ta "promotorka makijażu z odzysku" zabijała mnie wzrokiem za to, że ośmieliłam się przypadkiem im przerwać.
-Lucy... to nie tak jak myślisz......ja ci wszystko wytłuma..... - zaczął tłumaczyć się mulat wciągając na tyłek parę przetartych,czarnych levisów.
-Milcz chłopcze kiedy do mnie mówisz! - krzyknęłam pomagając Louisowi wyplątać się z mojej sztalugi, która teraz nadawała się tylko na podpałkę do kominka. Wyszłam z pokoju trzymając Lou za rękę i skierowałam się w stronę Harry'ego, który drzemał na dywanie. Pasiasty pożegnał się ze mną całusem w policzek i wziął swojego słodko śpiącego chłopaka na ręce, po czym przeszedł przez ulicę do swojego domu. Okej, ich mam z głowy. Zajrzałam do pracowni, a tam już nikogo nie było, więc uznałam to za znak, że mój były przyjaciel, kładąc nacisk na były, wyszedł wraz ze swoim workiem cementu do siebie. Wszyscy już spali kiedy ja zaczęłam sprzątać i zanim się obejrzałam, dom lśnił czystością dochodziła... 4 nad ranem. Pewnie większość obudzi się około 9, więc wreszcie mogłam usiąść i zanurzyć usta w butelce wódki. Pogrzebałam trochę w doniczce, głąbiej, w prawo, w lewo. Nie ma, cudownie, Harry musiał ją zwinąć. Uderzyłam głową w ścianę ze złości, że nie schowałam jej gdzie indziej. Poszłam na górę sprawdzić, jak ma się mały Irlandzki alkoholik. Wsunęłam się bezszelestnie do pokoju i podeszłam do łóżka. Uroczy chłopak leżał wciskając głowę w poduszkę i słodko pochrapywał. Pogłaskałam go po głowie, ucałowałam w czoło i już miałam się podnosić, kiedy on złapał mnie za rąbek spodni i wyjąkał pół śpiącym głosem:
-Zostań zeee mną Lucy.... - na co ja ściągnęłam buty i położyłam się koło niego i już po chwili chłopak przyssał się do mojego ramienia, a ja podałam się i wtuliłam się w niego. Czuję coś do Nialla? Nie, ani trochę, jest słodki, ale nie dla mnie, jest całkiem inny niż Zay... I znowu to samo! Każdego chłopaka porównuję do Zayna. Ten jest od niego niższy, ten grubszy, ten ma dłuższe włosy od Zayna, ten gorzej od niego całuje i tak w kółko. Muszę w końcu wyrzucić tego chłopaka ze  swojej głowy raz na zawsze.
*5 godzin później*
Obudziłam się w ramionach Nialla, który bawił się moim długim warkoczem.
-Heej Niaaaal - powiedziałam ziewając i uśmiechnęłam się do blondynka. Ten cmoknął mnie w czoło i dalej kontynuował zabawę moimi włosami. - Jak się czujesz? Wczoraj zaliczyłeś niezłego zgona, ale ty przynajmniej nie spałeś na dywanie tak jak Harry, hahah. - powiedziałam i zaśmiałam się, na co Irlandczyk zaczerwienił się i odpowiedział:
-Dobrze się czuję, karzełku, jest dziesiąta, wstajemy? Odprowadzisz mnie do domciu? Usmażę ci naleśniiiiiiczki, no weź, chodź, nie daj się prosić! - powiedział wstając z łóżka i ciągnąć mnie za rękę.
-Okej okej, dla twoich naleśników - wszystko, podobno są nieziemskie, a czemuż to tak bardzo chcesz mnie uraczyć śniadaniem, co? - zapytam marszcząc czoło na widok promieni wlewających się do mojego pokoju przez ramę okna.
-Chcę ci się odpłacić za opiekę nade mną wczoraj,gdyby nie ty, to pewnie wylądowałbym zarzygany w kiblu, lub co gorsza do niego nie trafił i nabrudziłbym wam gdzieś w mieszkaniu, a uwierz mi, sporo wczoraj zjadłem i chyba nie chciałabyś tego oglądać!
-Awww jesteś słodki i....obrzydliwy, haha. Daj mi 10 minut i będę gotowa! - zmierzwiłam mu i tak już potargane włoski i ruszyłam w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu, zdecydowałam się włożyć to, a włosy związałam w tradycyjnego warkocza.
-Idziemy? - zapytałam Nialla, który coś oglądał. Wyostrzyłam wzrok i ujrzałam mój szkicownik, który był otwarty na rysunku Zayna. Szybko podbiegłam do niego i wyrwałam mu zeszyt.
-O matko Lucy..... to jest piękne!! - powiedział coś całkiem nieoczekiwanego, a ja odetchnęłam w duchu, ponieważ nie pytał się dlaczego rysunek przedstawia mój obiekt westchnień.
-Ojj znowu piękne, taki tam odręczny szkic, nic wielkiego, chodź bo jestem straaaaasznie głodna! - złapałam go za rękę, uprzednio rzucając gdzieś zeszyt i zbiegłam z Niallem po schodach.
-Wychodzę do chłopaków! - krzyknęłam jeszcze na pożegnanie, na co z salonu mogłam usłyszeć piękną salwę skacowanych głosów mówiących, żebym się zamknęła i nie krzyczała tak głośno. Zaśmialiśmy się z blondynem i pobiegliśmy do jego domu.
-Idź do kuchni, ja zaraz przyjdę tylko ściągnę te brudne ubrania i włożę coś...nie śmierdzącego, haha.
-Okej, leć. - wypuściłam jego rękę i skierowałam się do łuku, za którym znajdowała się kuchnia.
-O CHOLERA JASNA!! JUŻ NIE PATRZĘ!! PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM!! JUŻ IDĘ SOBIE STĄD!!! - krzyknęłam uderzając i upadłam, ponieważ miałam zakryte oczy dłońmi, a uderzyłam głową z całej siły w drzwi. No cóż, chyba nie każdy chciałby zobaczyć swoich przyjaciół gejów jak, no cóż, jakby to ująć..posówają się na kuchennym blacie?!Chłopcy jednak nie zauważyli w tym nic żenującego i jedynie śmiejąc się ze mnie, kiedy starałam się rozcierać czoło wciąż zakrywając oczy powiedzieli, że spokojnie mogę otworzyć oczy. Niestety lub stety miałam zaszczyt oglądnięcia sceny jak Tomlinson chowa swój sprzęt z powrotem do bokserek, ale nie zauważyłam żadnej części garderoby loczka
-Harry! Ubierz się!! Nie widzisz,że mamy gości? - powiedział Niall podając mi rękę, żebym wstała.
- Przepraszam, że musiałaś to oglądać, oni tak zaaawsze, nic ich nie obchodzi kiedy..no nie ważne, to z czym życzy sobie panienka naleśniczki?
-Czy ktoś tutaj powiedział naleśniczki?! - krzyknął Harold przybiegając do kuchni już w bokserkach w śmieszne misie.
-Tak, ale ty nie dostaniesz bo straszysz nam gości!
-Oj no weeeeź, Niallerek!!
-No dobra!!! - powiedział znudzony przewracając oczami. - A ty Lucy, z czym ?
-Poproszę z nutellą, hahah. - wyjąkałam przez śmiech patrząc na wcześniejszą scenę.
Kiedy Niall postawił przede mną i lokersem talerz naleśników, chłopak rzucił się na nie i zaczął jeść.
Zaczęłam chichotać ponownie, kiedy cały usmarowany przez czekoladowy krem nastolatek został wylizany przez swojego chłopaka, który powiedział do niego "Mniam, słodki jesteś" wcześniej siadając mu na kolanach. Do pokoju wsunął się Zayn "Uwielbiam pieprzyć się z plastikowymi mordami w cudzych pracowniach" Malik i panna Perrie "Moje cycki są 100x większe od mojego mózgu" Edwards i sytuacja natychmiast się zagęściła. Laska, jeśli tak można nazwać te nadmuchane balony na nogach, zmierzyła mnie ostrym wzrokiem i wskazała głową salon, oho, szykuje się....


No także ten teges śmeges napisałam rozdział :D Zmieniłam wygląd Lucy, więc jeśli ktokolwiek jeszcze czyta to opowiadanie to zapraszam do postu "Bohaterowie" i tam można przyuważyć jak wygląda teraz główna bohaterka. Dodałam wątek Larry'ego, chociaż nie jestem shipperką i proszę bez hejtów. + Nie mam takiego zdania o Perrie, pokazuję ją tylko w taki sposób w tym opowiadaniu, osobiście bardzo ją lubię i uważam, że jest strasznie śliczna. Oczekujcie wkrótce rozdziału 6 :)

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4

Wróciłam jak widać :D Notka na dole rozdziału, zapraszam do czytania:

-Czego chcesz?! - wykrzyczałam do Zayna szukającego mnie po całym ogrodzie, a w momencie kiedy mu odpowiedziałam mógł łatwo mnie zlokalizować, chwilę potem już wdrapywał się na gałąź koło mnie.
-Co tu robisz małpko? Impreza jest w środku. - połaskotał mnie lekko zmuszając do uśmiechu. Nie odpowiadałam nic dosyć długo, bo nie mogłam się przełamać.
-Gdzie zostawiłeś swoją dziewczynę Zain? - zapytałam patrząc na niego, lekko zmrużyłam oczy, udając, że to od światła lampek zarzuconych na drzewo, a tak naprawdę ledwo powstrzymywałam się przed kolejną falą łez, która zbliżała się wielkimi krokami. On westchnął, popatrzył przed siebie, a potem znowu na mnie:
-Lucy... posłuchaj... wiem,że za nią nie przepadasz...to widać, ale.... ale to nie może zniszczyć naszej przyjaźni. To nie, ale za to to tak. - wyszeptał po czym na moich ustach złożył wilgotny pocałunek pieczołowicie przygryzając moją dolną wargę dla zachęty. Achh, to uczucie, którego nie mogłam doświadczyć przez dwa lata, jego cudowne usta na moich. Odsunęłam się lekko.
-To było według niej niesprawiedliwe, ja gdybym miała chłopaka nie lizałabym się na boki. - powiedziałam i zeskoczyłam z drzewa zostawiając go samego. Ruszyłam w kierunku domu, ale on mnie zatrzymał.
-Czego znowu chcesz?! - wydarłam się na głos.
-Dasz mi w końcu coś powiedzieć?! - krzyknął głośniej ode mnie, a ja skuliłam się w sobie. Nie lubiłam kiedy ktoś na mnie krzyczał. Z miejsca pewnie dałabym mu w twarz, jak to robiłam zazwyczaj kiedy byliśmy młodsi, ale teraz perspektywa mojej okaleczonej ręki, która byłaby umiejętnie podświetlona odebrała mi ten przywilej. Ze złością mogłam go jedynie zignorować.
-No słucham cię, masz okazję się wypowiedzieć!
-Dziękuję! Nareszcie.. z Perrie, łączy mnie coś,czego no....nie potrafię nazwać. Tak samo jest z Tobą Lucy, kocham cię jak siostrę... co ja gadam?! Dużo bardziej niż siostrę!! Dużo dużo dużo bardziej Luc proszę daj mi szansę..
-Jedno pytanie - kochasz tą całą Perrie?
-No... właściwie to niee wiem.... chyba tak,ale..
-Gdybyś ją kochał nie doznałbyś olśnienia i zakochał we mnie, a teraz żegnam, twoja okazja na wolne wypowiedzi niestety się skończyła,zapraszamy do skorzystania z usługi później, lub najlepiej chmm.... nigdy!
Weszłam do domu, była dopiero godzina 2, ale już impreza zaczynała przymierać,gdzieniegdzie ludzie przysypiali, albo całowali się, a najwytrwalsi dopijali resztki alkoholów. Złapałam butelkę wódki i wrzuciłam ją do doniczki. Wezmę ją sobie do pokoju bez ryzyka, że ktoś wcześniej zwinie mi mój upragniony trunek.
Zauważyłam Nialla i Liama jak siedzieli przy prowizorycznym barze. Blondynek miał nieco skwaszoną minę.
-Co tam chłopcy? Szumi w głowach? - zapytałam i usiadłam na wolnym stołku pomiędzy nimi.
-Niedobrzemi - wyjęczał na jednym wdechu Niall opierając głowę na blacie.
-Biedacwo, strasznie blady jesteś, nie trzeba było tyle pić.
Liam co chwila wtapiał wzrok w Jessie, musiał się w niej nieźle zadurzyć.
-No idź, ja się nim zajmę.-- powiedziałam odganiając go w stronę Jess. Chłopak zarumienił się ostro, ale podszedł i już chwilę później tańczyli razem jako jedyni, bo szczerze mówiąc wszyscy inni wymiękli. Michelle leżała na kanapie odsuniętej w sam róg pokoju, a półprzytomny Brandon pilnował, ażeby nie spadła z niej. Z kolei w drugim rogu na fotelu siedział Chris i co chwila obdarowywał pocałunkami całkowicie obojętną mu Joanne. Będę musiała z nią o tym porozmawiać, ale to już jutro. Zayn już dawno się zmył z tą swoją panienką rodem z hurtowni gładzi szpachlowej, a Larry dogłębnie badał swoje podniebienia. Każdy świetnie się bawi. No może poza umierającym Niallem i mną, babysitterką od zaraz.
-Muszę siku. - wymruczał ledwo słyszalnie Irlandczyk.
-No, to chodź, zaprowadzę cię. - westchnęłam i ujęłam pod ramię chłopaka prowadząc go w stronę toalety. Swoją drogą, Niall był strasznie słodki, czułam się inaczej w jego towarzystwie, niż z Liamem czy innym z chłopaków. No, może poza Zaynem, ale o nim wolę teraz nie myśleć, żeby nie zepsuć sobie tej imprezy do reszty.
-Dasz sobie radę sam,prawda Niall?- zapytałam marszcząc czoło, wciąż trzymając go dla pewności,że nie upadnie nagle.
-Postaram się, ale.....mogłabyś wyjść? Krępujesz mnie trochę.... - wyjąkał zarumieniony.
-Och daj spokój Niall, chyba widziałam już w życiu penisa, nie przejmuj się mną,a tak to będziemy mieli pewność, że nic sobie nie zrobisz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-A mogłabyś się chociaż odwrócić? - zapytał dalej zawstydzony.
-No dobrze, skoro chcesz, nie bój się, nie patrzę. - powiedziałam i obróciłam się do niego tyłem. Gorzej niż z dzieckiem, no ale cóż, ma swój urok.
-Skończyłeś już? Ile mam jeszcze czekać?- zapytałam już lekko znudzona tą "łazienkową sceną".
-Wiesz.... tak właściwie to jeszcze nie zacząłem.
-Niall, błagam cię, pospiesz się. - zajęczałam.
W końcu udało nam się to załatwić i chwiejnym krokiem zaprowadziłam chłopca do mojej sypialni. Pomogłam mu ściągnąć bluzę i buty, ułożyłam na łóżku, przykryłam i ustawiłam na podłodze miskę w razie, gdyby Nialler poczuł chęć opróżnienia zawartości żołądka. Zostawiłam go i poszłam na dół. Wreszcie się spotkam z moją ukochaną koleżanką ukrytą w doniczce. Ale nie, oczywiście jak zwykle ktoś musi czegoś ode mnie chcieć.
-Luccccc, choź tu na chwilgęeeeee, aaaaaaaleeeeeeeeeeeeeee faaaaaaaaaaazaaaaaa - zaczął krzyczeć Harry i rzucił mi się na szyję. Ciekawe skąd Hazziątko dorwało do naszego osobistego tajnego zapasu prochów na czarą godzinę. Nie żebyśmy ćpały co chwilę, ale lubimy się sporadycznie zaciągnąć czymś.
-Dobra Harry, czas do łóżeczka, pójdziesz teraz grzecznie spać z Louisem albo bez.... zaraz zaraz... a gdzie tak właściwie jest Louis? - zapytałam łapiąc go za ramiona.
-Aaaa no właźdźiwie too on chybaa znalazł taki pokójjj, w gtórym jezdtak duuuuuuuużo obrazków hihihhii. - powiedział półprzytomny podskakując w górę i w dół. Nagle usłyszałam hałas dobiegający z mojej pracowni i w trybie natychmiastowym wbiegłam tam i zastałam dosyć nieprzyjemny widok. Oprócz Louisa, który rozwalił jedną z moich sztalug zobaczyłam Zayna posuwającego Asfaltówę na sofie.


Jak widać, wróciłam po długiej przerwie i postarałam się kontynuować to opowiadanie :) Chciałam żeby rozdział był dłuższy więc jest, dziękuję za te wszystkie wyświetlenia, które nabiłyście kiedy mnie nie było, jak najszybciej postaram się dodać rozdział 5 :) Mam nadzieję, że ten przypadł wam do gustu, chociaż dalej nie mogę zrozumieć czemu opisałam scenę w łazience xD No ale co tam, do następnego, komentarze bardzo mile widziane :)