niedziela, 14 października 2012

Rozdział 2

-No proszę proszę... Zayn Malik, urosłeś. - powiedziałam zawadiacko się uśmiechając. On przez chwilę stał  wpatrując się we mnie jakby zobaczył ducha, po czym odwzajemnił uśmiech i odpowiedział:
-No proszę proszę...Lucy Lovering, ty za to wcale nie urosłaś. - po czym poruszył zabawnie brwiami.
-No co ty nie powiesz Zain. - odparłam specjalnie akcentując literę "i".
-No patrz Lucindam, chodź tu do mnie krasnalu. - otworzył szeroko ramiona, w które wskoczyłam, a on podniósł mnie tak, że wisiałam nad ziemią dobre 15 cm. Pozostali chłopcy wpatrywali się w nas ze zdumieniem, żaden z nich nie drgnął nawet na sekundę, co spowodowało napad śmiechu u mnie i Zayna. Malik zarzucił sobie mnie na barana i dalej chichotaliśmy.
-Zaraz zaraz..... to wy się znacie??! - pierwszy ocknął się Harry.
-Tak, jakieś.....ammmmm......14 lat, prawda Zaynuś ?
-No coś koło tego. - zamyślił się po czym poczochrał moje włosy. Zmierzyłam go gniewnym wzrokiem i zrobiłam to samo z jego włosami. Wiedziałam, że tego nienawidzi, ale ja lubię mu robić na złość.
-Lucy, mała, czemu się do mnie nie odzywałaś od 2 lat? Strasznie za tobą tęskniłem!
-Wyjechałam tutaj, bo kiedy ty poszedłeś do Xfactora wiedziałam, że już nie wrócisz do naszego Bradford, a akurat zaproponowano mi stypendium na akademii sztuki to... przyjechałam tutaj i znalazłam dziewczyny! A teraz opowiadaj co u ciebie? - odpowiedziałam przytulając się do niego.
-No cóż, Zayn, zawsze mówiłeś, że wolisz brunetki a tu proszę, najpierw Pezz, teraz ona..
-Kto to Pezz? Nie wiem o czymś Zaynuś? - zapytałam z udawaną ciekawością.
-No bo Perrie... to znaczy Pezz.... to moja dziewczyna. - odpowiedział i spuścił wzrok na swoje buty. Nagle mój cały świat zrobił się taki pusty. Kiedy go zobaczyłam, pomyślałam,że wszystko będzie tak jak kiedyś. Lucy i Zayn - nierozłączna para. A on ma dziewczynę, a ja wciąż nie znalazłam sobie nikogo bo łudziłam się, że jeszcze kiedyś go spotkam. Doczepiłam na twarz sztuczny uśmiech i powiedziałam:
-To świetnie Zain! - i tu popełniłam błąd. Powiedziałam Zain, a on wie, że zawsze tak na niego mówię kiedy chcę go wkurzyć, albo jestem smutna. Mimo wszystko postanowiłam grać wiecznie uśmiechniętą,a tak naprawdę w środku rozrywałam się w gniewie na pół. Nie byłam zła na niego, wręcz przeciwnie - na siebie. Zawsze działam za późno, dlatego teraz to ja jestem sama, a on ma dziewczynę, prawdopodobnie 1000 razy ładniejszą ode mnie, rudego karła. - Wiecie, późno już, dziewczyny się pewnie martwią, ja już idę, było miło, cieszę się, że cię zobaczyłam Zayn, to pa.
-Hahaha, chyba ocipiałaś, jeśli myślisz, że cię puścimy. - powiedział Harry.
-Harry!Grzeczniej! Lucy, może zostaniesz z nami, jest ciemno już. - zganił loczka Liam i zwrócił się do mnie.
-Jeśli wy mnie nie puścicie, to sama sobie pójdę, mieszkam na przeciwko a nie w jakimś pierdolonym RPA, to cześć.-powiedziałam i trzasnęłam drzwiami wejściowymi. Deszcz już mi nie przeszkadzał, szarpnęłam za klamkę. Weszłam do środka, mimo małej odległości między domami i tak zdążyłam już przemoknąć. Dziewczyny popatrzyły na mnie z wyrzutem, ale widząc mnie w takim stanie opanowały się  i pierwsza odezwała się Michelle:
-Luc, gdzie ty byłaś?! Czemu nie odbierałaś?!
- Nie wasz interes! Co nagle zaczęłam was obchodzić?! Bo jakoś zazwyczaj macie mnie w dupie!
-Lucy, spokojnie... - przytuliła mnie Jessie.
-Nie Jess, zostaw mnie, wszystkie mnie kurwa zostawcie! - wydarłam się po czym pobiegłam do siebie i zamknęłam drzwi. Świeciło się światło u nich. Z okna wystał on, myślał nad czymś, był smutny. W amoku wygrzebałam z dna szuflady popielniczkę i zaczęłam wypalać jedną fajkę po drugiej, aż w końcu zrobiłam isę senna. Podniosłam się, on dalej tam stał,a ja natychmiast się rozbudziłam. Schowałam się za zasłonką i obserwowałam go. Był taki piękny, taki delikatny i ... i już miałam powiedzieć taki cały mój, ale to nie była prawda, należał do kogoś innego, a ja.... a ja byłam sama, jak zawsze.Złapałam szkicownik i zaczęłam rysować go, po raz 1 w życiu. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, leżąc skulona na parapecie, za to wiem jak się obudziłam, a dokładnie jak ktoś mnie obudził. Otóż mój ukochany buldożek francuski Maxxie, postanowił rozwalić się na miejscu mojego spoczynku i mnie z niego zepchnąć. Wstałam i ubrałam się, otworzyłam okno, przerzuciłam za nie nogi i usiadłam na ramie. Zapaliłam ostatniego papierosa i zaciągnęłam się nim ostro. Zobaczyłam Harry'ego i Louisa wygrzewających się na leżakach nad basenem. Pomachali do mnie, a ja uśmiechnęłam się i odmachałam im. O dziwo, siedzieli bez koszulek i...przytuleni. Haha no nieźle, ale muszę przyznać - wyglądają razem tak słodko i seksownie.
-Hej Lucy!! Chcesz się z nami wybrać dzisiaj na miasto?! - krzyknął Lou z dołu.
-Jasne!! O której? - odwrzeszczałam dławiąc się ze śmiechu na widok Louisa czochrającego Harry'ego.
-Tak za pół godziny do nas wpadnij, to do zobaczenia. - powiedział po czym cmoknął powietrze, a Harry obrócił się fochnięty do niego. Jeszcze chwilę przyglądałam się błagającemu na kolanach o przebaczenie Lou i chowałam się w pokoju, kiedy zobaczyłam Jego. Pomachał mi, a ja udała, że go nie widzę i zasłoniłam okna. Lucy, zachowujesz się jak mała dziewczynka. Ubrałam się w to, a włosy związałam tym razem w małego koczka na dole głowy. Zeszłam na dół i pierwsze co zrobiłam to uściskałam Jessie i Mich, a potem usiadłam przy stole łapiąc się za jabłko.
-Co się działo wczoraj Luc? Jeśli chodzi o to, że cię olałyśmy to strasznie przepraszamy.. - zaczęła Jess.
-Nie nie, nie o to chodzi....
-To o co? - zapytała znudzona Joanne.
-On tutaj jest.... on tutaj mieszka... - powiedziałam po chwili namysłu i spuściłam wzrok.
-Kto? - dopytywała się Michelle.
-Zayn....
-O cholera - skwitowała krótko Jess. - Luc nie przejmuj się, na pewno będzie tak jak kiedyś!
-On ma dziewczynę! Jessie nie wiedziała co powiedzieć, więc podeszła do mnie i uściskała mocno.
-Okej, zbieram się, idę z Harrym i Lou na miasto.
-Wróć przed 15 bo robimy imprezę u nas, zaproś kolegów.
Spojrzałam na zegarek - 11, okej, mamy dużo czasu, ciekawe gdzie chcą iść chłopcy ? Przeszłam przez ulicę i już miałam zadzwonić dzwonkiem, kiedy prosto we mnie uderzyły drzwi, a ja upadłam boleśnie na plecy. Miny chłopców zrzedły i natychmiast rzucili się, żeby mi pomóc.
-Boże!! Lucy!! Nic ci nie jest?Żyjesz?! Tak strasznie przepraszamy!!!
-Nie, spokojnie chłopcy, dzięki Zaynowi już wiele razy zdarzało mi się coś takiego i uodporniłam się. - zaśmiałam się i chwyciłam chłopców pod ramię. -To gdzie się wybieramy.
-Zakupy!! - krzyknęli jednocześnie. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na sklepy. Łaziliśmy po samych obłędnych second handach, kupiłam sobie obłędny sweter, parę brązowych rurek, czapkę i martensy w kwiatki, a chłopcy kilka koszulek.
-To teraz lody! Chooooodźmy na lody!! - krzyknął Harry i pociągnął Louisa za rękę. Chichocąc udaliśmy się do ulubionej lodziarni chłopców usytuowanej w okolicy.
-W czym mogę pomóc? -powiedziała starsza pani za ladą.
-Potrójne mango, Potrójny czekoladowo - śmietankowy - powiedzieli chłopcy, a ja dodałam. - I jeden miętowo-kawowy poprosimy.
-Uuuuu ulubiony smak Zayna!
-Poprawka - Nasz ulubiony smak. - puściłam mu oczko i usiadłam na krześle liżąc zmrożone kulki. Faktycznie, lody były obłędne. Przypomniałam sobie o dzisiejszej imprezie.
-Chłopcy, co robicie dzisiaj wieczorem?
-Aaa nic. - odpowiedzieli po chwili zastanowienia.
-To zapraszam o 17 u nas impreza.
-Uuuu lubimy imprezy! Prawda Lou? - powiedział Harreh z zadziornym uśmieszkiem.
-Tak, tylko teraz będę cię pilnował mały. - Tomlinson pogłaskał go i ucałował w nos.
-Słodcy jesteście i nie chcę wam przerywać, ale muszę już wracać pomóc dziewczynom.
-To wracajmy! - zebraliśmy swoje zakupy i ruszyliśmy do samochodu. Wróciliśmy na parę minut przed 15, to dobrze bo dziewczyny nie będą na mnie złe. Pożegnałam się z chłopcami przytulaskiem i pobiegłam po schodach do domu.
-W samą porę! - krzyknęła Jo.
-Idź pomóż Jessie do ogrodu. - powiedziała Mich.
Zwinnie uwinęłyśmy się w półtorej godziny i mogłam zacząć przygotowania. Chcę wyglądać tak, żeby Zaynowi szczęka opadła. Zdecydowałam się na to, a włosy jak zwykle związałam w warkocza i nastroszyłam z przodu. Średniej grubości kreski eyelinerem dopełniły całość mojej stylizacji. Zeszłam po schodach, a do drzwi zadzwonił dzwonek
-Imprezę czas zacząć - powiedziałam po czym przybiłam piątkę z dziewczynami.

3 komentarze:

  1. hahahha "...mieszkam na przeciwko a nie w jakimś pierdolonym RPA". KOCHAM CIĘ KLUSKA:D<3 pisz szybkooo!*.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znowu 1, aww dziękuję, staram się, ale na razie słabo mi idzie :3

      Usuń
  2. Świetne :D
    Nie mogę się doczekać następnego .!
    Uwielbiam twoje teksty ♥

    OdpowiedzUsuń